Wrocławski rekord świata
- Szczegóły
- Kategoria: Wrocławianie
- Utworzono: piątek, 15, luty 2013 15:37
- Arleta
Melechy koło Nowogródka. W rzeczce Szczara Marek Petrusewicz uczy się pływać: brat rzuca go na głęboką wodę i cóż, musi sobie radzić. Wkrótce jednak przychodzi wojna, brat trafia do AK, ojciec Marka zostaje aresztowany (nigdy już się nie spotkają), a on z matką ucieka do Warszawy, do piekła.
Wrocław. Nie wiemy, jak rodzina znalazła się w mieście, ale najważniejsze dla nas jest, że bracia znów byli razem :) W szkole Petrusewicz najbardziej lubił… wagary. Zaoszczędzony w ten sposób czas :) spędzał na basenie, gdzie zresztą zauważył go trener Makowski i zaproponował, aby wraz z bratem zapisał się do sekcji pływackiej. Nie mieli strojów do pływania, więc zszywali w kroku podkoszulki. Petrusewicz nie lubił pływać żabką, bo to „babski styl”, ale niestety kraul nie był jego mocną stroną. Jego przewaga polegała na umiejętności pływania pod wodą na długich dystansach.
Pierwszy raz wziął udział w olimpiadzie w 1952 r. (Helsinki), nie przywiózł jednak stamtąd medalu. Zimą 1952 r. na nartach zerwał ścięgno. Lekarz stwierdził, że gips będzie można ściągnąć dopiero jesienią następnego roku. Jednak on już wiosną rozciął gips i rozpoczął treningi. W niedzielę 18 października 1953 r. na pływalni Miejskich Zakładów Kąpielowych przy ul. Teatralnej Petrusewicz przygotowywał się do bicia rekordu. W szatniach, na balkonach budynku i na ulicy zebrały się tłumy. Wynik: 1:10,9 na 100 m w stylu klasycznym, najlepszy wynik w 1953 r. Ludzie stojący na ulicy chcieli wejść do środka i tak napierali na drzwi, że wyleciały z zawiasów. Gratulacje przyszły też z Głównego Komitetu Kultury Fizycznej. W następnym roku jego rekord został pobity, ale nie na długo - wkrótce Petrusewicz wyrównał go, a potem znów pobił (przepływając 200 m stylem klasycznym w 1:09,8). Tyle że ten drugi rekord nie został zgłoszony do międzynarodowej federacji i w związku z tym nie został uznany. Kolejny sukces odniósł w 1954 r. na Mistrzostwach Europy w Turynie, z których przywiózł srebrny medal, jedyny dla Polaków.
Poświęcił się dla sportu, natomiast zupełnie zlekceważył swoją edukację, czego później żałował. Nie dopuszczono go do matury, wyrzucono ze szkoły, więc poszedł do wojska. W 1957 r. ożenił się z Haliną Dzikówną. Nie udało mu się zakwalifikować do olimpiady w Melbourne (1956 r.), ponieważ zabroniono tam pływania pod wodą. Rok 1958 przyniósł skandal: po zawodach w Rostoku i wieczorze „integracyjnym” został oskarżony o gwałt na córce burmistrza Rostoku oraz przemyt. Mimo że prokuratura nigdy nie postawiła oficjalnych zarzutów, został zdyskwalifikowany. W 1961 r. rozwiódł się, z Haliną Dzikówną mieli córkę, Danutę. Została ona trenerką pływaków, a jej syn pobił już kilka rekordów Polski. Petrusewicz nie miał stałej pracy, bywał ratownikiem na basenach, rozpił się. Ponadto cierpiał na zapalenie naczyń krwionośnych. Najpierw amputowano mu prawą nogę (w wieku 33 lat). Przy wsparciu przyjaciół udało mu się jednak skończyć studia prawnicze, w 1975 r. ożenił się z Joanną Rawik, piosenkarką. Chociaż nigdy się nie rozwiedli, to razem spędzili tylko kilka miesięcy. Wkrótce choroba zaatakowała drugą nogę, którą także mu amputowano. W 1986 r. przeszedł wylew, co spowodowało częściowy paraliż i utratę mowy. Zmarł 8 października 1992 r.
Zdjęcia pochodzą z książki: “Akta W”, W. Dybalska, M. Maciejewski, A. Augustyn, C. Marszewski, Wrocław 2005, Wydawnictwo ATUT i Gazeta Wyborcza